środa, 6 grudnia 2017
W Dniu Urodzin... "Hoop siup i już za płotem",.
Ot tak,...
I dojrzewają obrady drzew, kwietne polany, zielone niwy,
wszystkim ślą w ukłonie pojedyncze słowa, radości życia,
tamten skaleczył palec, a niejedna spinkę zgubiła zamyślona,
drugim spotkanie ugościło nowy wid horyzontów w tle,
a jutro to, a jutro tamto, pamiętająco skomlą o przyszłość dnie,
nikt nie zapyta o sens działań, wszak wszech wszystko wiadome,
wciąż palec tamtego boli, a spinka leży na chodniku przed witryną,
ranna siódma jest rannym wstaniem, świtanie zwyczajną zorzą jutrzenki,
zaś dzienniki rejestrują niezmiennie ten sam numeryczny rejestr alfabetu,
i dojrzewają, chociaż palec boli, spinka zardzewiała wdeptana w piaski,
deszcze są zimne i wilgotne, promienia słońca sympatycznie miłe,
sny ociekają w podejrzliwości od granic jawy u wierzeń w siebie,
i z bolącym palcem można żyć, o spince zapomnieć w nowym zamyśleniu,
jeszcze dzwony pożarnicze dzwonią, ktoś znienacka opowie jak minął dzień,
zaprosił na kawę oraz ciastko z stalowego pudełka o kolistym kształcie,
ptaki świergoczą, morze falą blugośwista o brzeg betonu w kolorze sinym,
zmężniały dłonie, szykowne spinki powędrowały we perfumowaną kosmetyczkę,
zmienione kreacje, postawy, meble, pokoje, przestrzenne mieszkania,
i dorasta czas, okres, era w wieki cała, aby znowu zachłystnąć niemoc małości,
na progu pozorów odkryć życia od nowa,...
lecz tak naprawdę, wszystko jest tak samo,...
chociaż palec nie boli, a o spince w zamyśleniu, nikt już nie pamięta.
Michał Pieper Rumia 2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz