poniedziałek, 11 czerwca 2018
Ulotna błoga niewinność...
Ulotna błoga niewinność...
Weszła nieposkromiona żądza w odmalowane tła,
z niezłomnie turkoczącą rzeszą nieobecnych w ramach,
i chociaż koła odliczają platformy odhamowań biegu,
nic nie zastygło w oddali od szyb z luźną brunatną zasłoną,
wpatrzeni, zasłuchani, malujący co wczesne w ciche przyszłości,
szlaban na drżącym ciele wyznaczył postój u wielu, dwie olchy tuż obok,
potem mignął wiadukt podczas splotu dłoni i szeleszczącego papieru książki,
świsnęło gwizdem, a nieobecni wieźli oną rozpędzoną masę za kolejne rogatki,
nikt nie śledzi za mapą, nam trasa ścieli magnesową w minus więź brnięcia do celu...
gdy dojeżdżał po szczyt rozgrzanego spoiwa, światłami ziemia sygnały zleca, nieobecnym,
tam węzeł i rozjazd, po ciele ciarki i powietrza smak potu zlewa gasnące grzywy smug dachów,
prędkości nieobecnym w tym natłoku prac maszyn, zwalnia program z etyką u profesjonalisty,
nieobecni w tempie zmian krajobrazu, zwarci myślą o następnym peronie wymian z reliktem wody,
to ciało aż pewnie boleć musiało, z taką szybkością stal o stal tarcze ścierało, krystaliczna szyba,
cisze spojrzenia, rozważań powaga, odegrane gadułki o powinności spotkań w tym biegu...
nieobecni pełni władzy, a może w tabu trwogi, czyż nam przeszkoda, kamień nie poszykował powiązań,
a z nas, nikt nie pomyślał o kolejnym węźle z semaforem, z szaleńczą szarżą mas taboru, lecz oni nie spali.
Michał Mikołaj Pieper
Rumia 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz