Ponownie usiadłem na granic mży wspomnień...
I stąd tyleż niezrozumień,
sens jeden lecz odbiór różny,
gdy piramidalna ziemskość
stoi na przeciw pustynnemu niebu,
aż droga nabiera zastanowień,
aby na pewno wierzymy,
w ten sam Sens Istnienia.
I miłość dziś już nieco inna,
lecz w objęciu całego świata płonie,
podobna ona znalezieniu śladu stóp
wczesną wiosną na plaży u morza,
nasycana rosnącą utopią trwania,
stanem upojonego szczęścia,
w rozgrzane słońcem splecenie ramion
wina i krwi w galopie wiary,
a życie ni woda, wiatr, głośno milczą,
odurzone syntezą Stworzenia.
Z przyczyn wielu, miłość dziś kresem zwana,
i powodów tyleć, ileż przewag zburzonych,
gdyż gdy obdarto i myśli Mistrza poznano,
złoczyńcom oddano tajemniczość w zdążaniu,
czas traci wtenczas swój podział na miary,
a wolność niby źródlana, podatkiem nie straszy,
życie kawalkadą starć za moment wytchnienia,
... i mówić nie w ogromie szczęścia wybrań,
to jak zgodę odśpiewać w przelocie samolotów,
stąd nam, zew wędrowcom zza wyobraźni ostoi,
bliżej gwiazd niż wobec siebie i starć od miłości areny.
I gdy radosne słońce rano dzień otwiera,
dla miłości ono uciążliwe, promieni w nim za mało,
gdy powietrze oplata nasze zdrowia, naturę porusza,
dla serc uczuć ono jedynie, za gasnącą kipiel od wodospadów,
lewe jest jakby lewsze i prawo gdzieś skądś w nowym prawsze,
podzielone domy naginają fasady do ulic, a ponownie one z kamienia,
dewaluacja goni magazyny, jeszcze pełne harmonii od rozczarowań,
I nawet człowiek dojrzał w innym świetle, odrzucił stu letnie zmagania,
zostawiając swobodę woli od nieba, cóż z miłością poczynią dla ziemi,
pozostało dużo w tym czerwiennej powagi, lecz mało w tym arche-wiary.
Ponownie usiadłem na granic mży wspomnień,
patrząc na bezmiar niemożności w chciwości,
ptaki nadleciały, odleciały, motyle zamknęły kokony,
niosą młode w łonie karmicielki od gatunku przetrwań,
zakwitła na skraju pola jabłonka... na fioletowo - biało,
i słyszę warkot silnika... ogrzana dal tanecznie majaczy,
miłość przemknęła lotem wśród chmur,
ślad za nią ginie ponad mną na modrym lustrze,
wstałem i wszedłem za drzwi źródeł od pamięci,
tam wszystko dotąd rozumne i wiecznie żywe.
Michał Mikołaj Pieper
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz