poniedziałek, 1 stycznia 2018

Za Rosją mnie tęskno,...

Tęskni dziś gdzieś jeszcze indywiduum, człowiek wszechmocny,
za słońcem, chociaż sam z opinią na ustach, nie wie dlaczego,
usprawiedliwiać na siłę czas, już nie jest w stanie, dzieci rosną,
a tylko nieliczni, tęsknią za szczyptą miłości z tuzina del sonów,
cyprianie gniazda bociane są i możni popsować, przetrącić dróżki,
okrusze ziarka nie wynajdą z salonów na sens życia, juliuszów,
chcą wielcy miesięczne słońca,... mniejsi, dwa galopy rozświtów,
tam, gdzie biały kaszkiet łapie motyle w siatkę na odczyt powagi,
gdzie ławki u drzew goszczą trykotne figury rozmyślnego skupienia,
kokardy, wstążki, w kontraście chropia gardła na podśpiew anegdot,
filozofów mędrnie, przyswajane przez grono niewiast wesoło,
tak, tak mnie tęskno panie, za owym światem humoru w absurdzie,
monumentalno biały, cementowy filtr pychy w skromności, na około,
pokryły smugi zdobycia, zwycięstwa dwu bram miasta pochodów, 
tęskno mnie panie,... za wielkością w małości, telewizją z oddala,
... za tak znienawidzony tenże stan,
lecz jakże w cnie ówczas na oniegdy uszanowany.
...
szarpią i gryzą teleskopowe okna kieł,
świdrują dziury zielone pąki nieprzedarte,
świecą słońca, nagrzewając łąki snów,
chochołowe zimne tony na poprawianie barw koloru,
zasypiają i budzą w środku dnia,
a ja idę, jadę, raz po raz trącony w nerwomudle dna,
i wciąż lubuję ten świat, nogami ni jak król ją czuję,
rękoma głaszczę, gładzę i ekopielęgnować zamierzam,
patrzę i płaczę w niłez potoki,
cmokać mnie także trzeba, słuchać w ciszy harmidru...
Ziemię kochaną,
umiłowany na miłowanie,
w całości Życia.


Jeszim i Wiosna za drzwiami...

Drobnił deszcz ścisza rozległe połacie ziemi z nieba, dzień spał,
otulił okiennice, zamszowe kotary użyte wczas za foteli okrycia,
stare antyczne myśli niespodobna utkwiły gdzieś w dali i suszem,
morze podeszło pod domy na przeciw wanilii piernika w lukrze, 
słyszałem słaby śpiew mazura, choć nie ćwierczały dziś żywopłota,
komin zaś kurzył południowe tytonie, zbyt jasne, mgliste, dymy błękitu,
zapominając o Pierwszym Wędrowcu, tym z Różdżką Araonową,
a kąsał czas niepewność swych wspomnień, nie ma większego od nas,
i euro w tym blasku złota nabierał kompendium spójności, do przodu, hey, hej,
mgła też jest z nami, deszcze i mrozy, pan duch wiatr i słońce za chmurami.

W tym rozrzewieniu dalekim od Rynków, Markt Placu, Sylwestra stolic,
zachwycie życia we wszelkim stanie, ujednolicenia ciał, poszumu rzeki,
tamże gdzie samotność woła w parze z szczęściem na przyszłe lata,
przyszło nam delektować nektary Olimpu, mówić w imieniu przodków,
podziwiać wirujące ptaki na niebie, gwarne wesela w czerni upierzeń,
na przeciągłe wyjaśniane prognozy, w cierpliwości leczyć wyobraźnię,
i przepuszczać wolno sunące autobusy, zdążające za wymienną godziną,    
małą stworzyć odę na cześć plastiku, gum, herbaciany wieczorny aksamit,
w żółte abażury schować swą dumę za szansę wybrania normalności losu, 
zapisując na skrawku notesa... plan, a za nim osobisty moment spełnienia.
                                                                                Michał M.Pieper Rumia 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz