sobota, 16 czerwca 2018

Niepoczytne odkrycia...

Niepoczytne odkrycia...

Dziś niełatwo opuścić prozaiczne prawdy,
w dalekie strony uwolnić homeryckie myśli,
dziś w szybsze przychodzą niezauważone,
wyrwane migawki, obrazy od światło-stanu, 
przemielone pośpiesznie z dawnym i teraz,
nie poprawiane śpią w zaciszu akt personaliów,   
swoiste novum, każdy na moment powołań woła.

Dziś w lepsze pisać księgi spod szklanego monitora,
aby być łatwym w użyciu, ożywione palcami i wzorem,
obszerne wczesne podwoje zdominował czas jutra,
dziś wosk nie kapie z stołu na podłogę, broda też inna,
wszech dozwolona i dostępna martyrologia biegu na przedzie,
odmiata wszelkie powody od skwaśnień sumienia w zastój,
a skostniałe formy, śpią z niepowtarzalną radością uśmiechu.

Dziś nie w modzie uprawiać woltyżerkę obrazów u słowa,
gdyż albo łamanyś w łamy pracujesz dla chwał i chleba,
lub wiernie kurzem pokrywasz...
... one śpiące osobiste bazgroły.

                                                                                                     Michał Mikołaj Pieper 

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Ulotna błoga niewinność...


Ulotna błoga niewinność...  

Weszła nieposkromiona żądza w odmalowane tła,
z niezłomnie turkoczącą rzeszą nieobecnych w ramach,
i chociaż koła odliczają platformy odhamowań biegu,
nic nie zastygło w oddali od szyb z luźną brunatną zasłoną,
wpatrzeni, zasłuchani, malujący co wczesne w ciche przyszłości,
szlaban na drżącym ciele wyznaczył postój u wielu, dwie olchy tuż obok,
potem mignął wiadukt podczas splotu dłoni i szeleszczącego papieru książki,
świsnęło gwizdem, a nieobecni wieźli oną rozpędzoną masę za kolejne rogatki,
nikt nie śledzi za mapą, nam trasa ścieli magnesową w minus więź brnięcia do celu...
gdy dojeżdżał po szczyt rozgrzanego spoiwa, światłami ziemia sygnały zleca, nieobecnym,
tam węzeł i rozjazd, po ciele ciarki i powietrza smak potu zlewa gasnące grzywy smug dachów,
prędkości nieobecnym w tym natłoku prac maszyn, zwalnia program z etyką u profesjonalisty,
nieobecni w tempie zmian krajobrazu, zwarci myślą o następnym peronie wymian z reliktem wody,
to ciało aż pewnie boleć musiało, z taką szybkością stal o stal tarcze ścierało, krystaliczna szyba,
cisze spojrzenia, rozważań powaga, odegrane gadułki o powinności spotkań w tym biegu...
nieobecni pełni władzy, a może w tabu trwogi, czyż nam przeszkoda, kamień nie poszykował powiązań,     
a z nas, nikt nie pomyślał o kolejnym węźle z semaforem, z szaleńczą szarżą mas taboru, lecz oni nie spali.

                                                                                                       Michał Mikołaj Pieper
                                                                                                         Rumia 2018