czwartek, 23 listopada 2017
Uszanowanie dzień Dobry,.
Z ostatniego tomiku "moralne residuum" wyd.Jasne 2016 ISBN: 978-83-61508-8-98-4
Tańczyć,...
O Czarna Ines, osławiona zbiorem w liryce łez gniewu,
grająca odwiecznie swój teatr na strunie dusz serc pragnień,
znasz balansującą ostrożność, gdy tracisz logiczność na wybór,
a pozostawiasz zawsze własne dominum po czasie,... i nie,
zwykłe,... tak, jest grą barw zabawy, partyturą z ludowego oberka,
zna Cię epok parę, liter nieskończoność w pergaminie tęsknot,
i może zainteresować Cię, O Czarno Ines lub Jasnooko Wenus,
czyste błądzenie w świecie prawd i nieskazitelnego piękna w naturze,
u nas motyl po prostu jest motylem, a ziemia planetą daną nam w darze,
tam wszyscy chcą kochać, lecz srebnicy nie kują pierścienie w złocie,
szkolnicy nie uczą cierpliwości pozbawioną fundamentu spełnienia,
tańczyć chcesz tango, bolero, czterotakt będący w założeniu tercium,
a sala pusta, bal zakończony, orkiestrę odwiózł wodzirej młody, może nowy,
gdzież Czarna Ines,.... woła Karmazyn w fraku z wypożyczalni, od szatniarki,
deszcz dzisiaj nie pada, słońce wstało zbyt wcześnie, kompromitując portfele,
jeszcze stygnące opary Czarno Ines, trzy szklanki na stole w czerwieni winnic,
zawołam dwakroć na przekór kurom na płocie, ole'cancana Jasnooko Czarno Ines,
kastaniety przywołam i potwierdzę etos, epos, czy jakoś tam, byle by pogadać o świcie,
Ach Ines, obiednie sztylety leżą pod stołem, a nikt już nie gra pasaży na biało czarnym pianinie.
Jakaż znowa, wyszłaś usprawiedliwiona,... a nam zostały, zmiętolone waniliowe cygaretki.
El Figaro,...
Smutno marionetko od er Bastylii z czerną łezką u oka,
wędrująca traktem pawim ni kogucim, od ratusza po operę,
dźwięczne filiżanki z aromą kaw, tęsknie upatrują za Tobą,
i milczą zamyślone, na figlarny znój w zapełnianie sakiew,
z murami oplotłeś na stałe, kawiarnianą ostoją na oranżadę,
Twoim mówcą panem, pajacykową przedłużką w takt poruszeń,
w skrzyni koronkowe, wymienne panie na jutro, niedziele,
towarzyszące w śnie ugnieceń po zasuwce skobla,
jakież tam kryjesz sny, marzenia, plany scenariusza,
by rozbawiać, ronić łzy,... zawiesić południa próżnie na rynku,
gdy kolorowe napoje oranżad, interesem pachną nikotyny,
zawisły o bar z szmaciankową godnością aktora,
wolisz już pewnie ugniecenie, wśród panien zza skobla skrzyni,
snując wyobrażenia o widowni uśmiesznie, szepcząc dziękujesz,
ze mną byłeś zawsze w zgodzie, wybierałeś słońce,...
a lubię gdy żarko, promienia rozleniwiają u bram bezpańskie psy,
muchy brzęczą nisko, woda beztrosko leci, leci, po ciele,
wino, jaką ono niesie wtenczas słodycz pod drzewa parasolem,
schódkami, poręczą kowalską od stolika,... i Twoim mlaskaniem od oranżady,
liczeniem ćwierci banknotów wytłoczone prasą w szlachetnim stopie,
zmysłem obdarowany na maklera, bankiera, ostajesz zgoła kawalerem,
z dwoma garniturami, albumem, przestrzenną antresolą z widokiem na niebo,
marionetką w szafie, paniami w skrzyni, moim wspomnieniem zza kaw zadumy,
spacerem po granitowym trotuarze, od parku, kościoła po fontannę,
zresztą także bez celu,... oprócz liczenia dziur w ulicy, reperowaniem konta.
Michał M.Pieper
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz