sobota, 11 listopada 2017
nieodgadłe posągi,.
tyleż mnie wojaży po malutkim mym świecie,
pewnie z dziewięć lub dziesięć aort dorzeczy,
a tamże spotkani ludzie na brzegu miast rzeki,
chodzą niezmiennie wzdłuż ulic świateł lamp,
chronologicznie pośpiesznie w zaplanowane,
ostentacyjnie rozlegle pielęgnując swoisty ład,
zegar na wieży wskazał identyczną wskaźnie,
nurt przelewa tak samo, wieści z gór w morze,
kwieci kwiecistość podobnie w zielone słońca,
a tyleż w tamtym co ranny dospany godzinę sen,
obok w zakryciu szepcze wiatr lub głośno milczy,
skorupa twarda zza drzwi od normalności zadziwia,
zaprosić w uchronne wnętrza nie skłonna przybysza,
płynie ponad budynkami ulotna forma przypuszczeń,
i przyjazne żółte lampy tęsknie pieszczą rodzime ciepło,
tamże przecież przenika znajomo wiatr, oplata myśli,
w kokonie planów na różnobarwne skrzydlate maści,
ubarwione naszą pamięcią od rodziców powstania,
i wracać nakazem sumień nam wiosną, jesienią w lato,
lecz tacy właśnie... nieodmiennie, od wieków jesteśmy.
Michał M.Pieper Rumia 2017
Nic nie znaczące podróże za rzeką, z inną kulturą językową... gdzieś, kiedyś, zapisane w pamięci.
MMP
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz