Gdzieś, nie wspomnę dzisiaj, gdzie,
po wojnie o dwa rodzaje wolności,
gdzie zmienną stała się tylko widownia,
podniesiono ciężką, zszarzałą kurtynę,
gwarno tam, ciasno i podniecenie anielskie,
przestawiano na prędcy sklecone stylowe meble,
przemalowano rekwizyty, tło i makiety,
ktoś ćwiczył przemowę, laudację, scenariusz sztuki,
drugi śpiewa o szczęściu w kąciku sceny,
z podniesioną głową, dumnie i pewnie wysoko,
konstytucyjnie - mesjańsko patrzono w dal,
hen, gdzieś, za widnokręgu kres granic,
wschód czy zachód, ważne - nie wiadomo,
wszyscy zgodni, solidarni, wzięci razem,
nie depczą pobożne myśli swych dzieci,
one były niby stracone i poświęcone,
w ferworze braterskich walk o godność sensu.
I stanąć nagle przystało temu ekscentrycznemu pochodowi,
z niezidentyfikowaną, sceniczną formą przedstawień sztuki,
za kurtyną w gąszczu słów, postaw, idei i światłego czynu,
kontrolowanej wolności, aby nie była zbyt wolna i ludzka,
przestrzeń wypełniły ciche krzyczące szepty, skądś to znamy,
a w tle puszczono, jeszcze analogiczne naświetlone klisze,
raz, dwa - plast, blast - pastisz,
raz, dwa - bum, rym - plastik,
raz, dwa - dud, tup - plastisz,
nie ściągnął nikt kurtynę, nie rozpisał nową sztukę,
biletowane jednak zostały w narodowej tradycji,
w miarę tanie wejściówki na odświeżoną widownię.
Michał Mikołaj Pieper 29.05.2021 Rumia - Janowo,

