niedziela, 11 listopada 2018

Jeszcze nie lato...







Jeszcze nie  lato...

Monitor ponownie  łuną świetlną ugościł z rana,
nakazując wprost modlitwę, naukę, okrzyk na sprzeciw,
zgodę na szczęście, wolność i niewypowiedzianą radość,
słyszę gwar zza okna, zgiełk życia i naturalną ciszę jesieni,

i w zamiarze chcąc tłumaczyć sam zamysł powstania Ziemi,
odkrytą u brzegów martwego morza, wole wielkiego Inicjatora, 
zinterpretowaną u stronic ksiąg, zwieńczenie poszukiwań sensu,
nastanie następne, nie wiem, lecz słyszę szelest liści jesienią.

ominąć włodarzy z góry nie wnosiłem, słów parę ułożyłem,
za mały ten Globus, aby ziewać niepostrzeżenie w słońcu,
za odwieczną szamotaninę duszy i ciała, dziękować, knować,
lecz jednak poszedłem zwyczajnie na mleczne śniadanie.

lgną z presją wulkanu ściszone szepty, na Agorze, Wall Street,
W-Zetce, nie sztuką odczuwać obecność jesieni,
sztuką doświadczyć i poznać rodzącą tęsknotę za wodą,
już nie dziwny tak świat, czekający naturę za zimą. 

a nam, idących w zarzucie obrania niedobrego kursu,
po zabłąkanych ścieżkach wśród obelg i oczernień,
wreszcie gdy cel źródła w radości na spragnione żądze staje,
nie często upadek i nie byt życia wpleciony w pochodzenie.



                                                                                                     Michał Mikołaj Pieper